środa, 20 lipca 2016

"Boska" Martyna - jak internet poucza Martynę by być lepszą matką




Martyna Wojciechowska - kobieta, podróżniczka, matka.
Czasem mamy trudność ze skojarzeniem innych kobiet w Polsce, jednak Martynę kojarzy chyba każdy. Jeśli nie oglądamy telewizji, to czytamy – Martyna pojawia się wszędzie. Dlaczego? Martyna jest kobietą charakterystyczną, podziwianą i w mediach jest … jedyną taką Martyną.
Krótko o Martynie Wojchechowskiej z jej strony martyna.pl:


Dla Niej NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE. Zdobywczyni Korony Ziemi, (Mount Everestu półtora roku po poważnym złamaniu kręgosłupa), redaktor naczelna magazynu National Geographic, pierwsza kobieta z Europy Środkowo-Wschodniej na mecie Rajdu Dakar i host popularnego programu podróżniczego “Kobieta na krańcu świata”, emitowanego w Polsce, Francji, Hiszpanii, na Łotwie i w Hong Kongu!

I tak o to „Nasza Martyna” poinformowała wszystkich na fejsbooku, że miała wypadek.


Martyna wyjaśniła, że jej błąd, chwila nieuwagi spowodował skomplikowane złamanie obojczyka z przemieszczeniem, co w jej przypadku uznała za „Szczęście”. Mogło skończyć się to o wiele gorzej. Mogło, ale nie skończyło. Co zrobiła Martyna? Nie poddała się! Wręcz chce od życia więcej, a jej blizna jest jej historią: Blizny są jak tatuaże. Tylko że mają lepszą historię.”
I wtedy wywołała się BURZA.
Dlaczego?
Martyna nie bała się napisać, że będzie próbować dalej, bo chce osiągnąć więcej. Jej przycięte skrzydło jest jeszcze silniejsze. Jest z tytanu. I to napisała nasza polska matka. Jej wpis stał się bardzo popularny, 145 tys lajków, ponad 2 tysiące udostępnień. I to było powodem „burzy”.
Czasami mam wrażenie, że inni oczekują od nas, że w chwilach dramatycznych poddamy się. Będziemy wylewać swoje żale w naszym otoczeniu, na naszych profilach fejsbukowych. Aż tu nagle pojawia się „Boska” Martyna i oznajmia, że ten wypadek jest dla niej paliwem na następne przygody.

Ale jak to? nie załamała się? nie zakończyła kariery?
No ale jak to?

Pod postem pojawiła się fala. Matki Polki, siedzące na przysłowiowej kanapie w bezpiecznym domu, zaczęły nauczać Martynę jak ma żyć, czego nie robić.







Zadziwiające jest to, że niektórym osobom przychodzi z taką łatwością komentowanie i pouczanie innych w ich własnym życiu.
Taki jest internet.
Dla mnie Martyna jest wielka. Ile nas, kobiet jest w stanie zrealizować swoje marzenia? Ile ma na tyle odwagi?
Nie mam dzieci, jeszcze. Ale nie uważam, że posiadanie dzieci jest barierą, która musi na powstrzymywać od realizacji swoich marzeń, dlatego popieram Martynę w tym co robi. Niech robi to dalej, niech realizuje swoje marzenia, motywuje innych do działania, aby wstali z tej kanapy.
Niech będzie dalej "naszą" Martyną!






Zdjęcia ze strony martyna.pl oraz z fb Martyny Wojciechowskiej.

5 komentarzy:

  1. Trzeba byc odwaznym aby majac dzieci realizowac te niebezpieczne marzenia... ale mozna..a nawet powinnismy. Człowiek ktory poświęca sie jedynie dziecku czuje sie nic nie wart.brak możliwości wykazania sie i jedynie tkwienie w domu negatywnie wplywa na życie a tym samym wokol siebie budujemy złe emocje. Osobiście podziwiam martyne i pragne takze realizacji własnych ambicji pomimo ze mam dzieci. Moje nie sa takie same jak jej ale sa i pragne je rozwijac...mozna polaczyc jedno z drugim ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się i się nie zgadzam. Z jednej strony - kim jesteśmy, żeby pouczać kogokolwiek? Dlaczego dajemy rady komuś, kto o nie nie prosił?
    Z drugiej - uważam, że te dziewczyny miały dużo racji. Bo to już nie jest tylko życie Martyny, ale i jej córki. A mała ma tylko ją. Marzenia marzeniami, ale jednak dziecko powinno być najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dokladnie - zgadzam się s Tobą.
      Nikt nie ma prawa pouczać nas za to jacy jesteśmy, tym bardziej obce osoby, a Martyna ma takie pasje a nie inne. Ale ona ma pierwszy raz taki wypadek, ostatni miala kilkanascie lat temu, wiec statystyki ma dobre. Ale wiadomo, zawsze jest ryzyko, jednak ryzyko jest wszędzie, nawet prowadzac samochod.

      Usuń
  3. Owszem, realizuje się. Ale nie powinna zostawiać córki i narażać ją na takie nerwy...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli spodobał Ci się ten wpis zapraszam na stronę bloga na Facebooku i zachęcam do polubienia Fanpage'u. W ten sposób na bieżąco będziesz dostawać informacje o kolejnych ciekawych postach! Znajdziesz mnie również na Instagramie.