piątek, 11 grudnia 2015

Garść pierników, szczypta miłości - Natalia Sońska


Pogoda za oknem nie nastraja optymistycznie. Ostatnio mam takie wrażenie, że zbliżające się święta czuć głównie w sklepach oraz reklamach telewizyjnych. Dziś jest 11 grudnia, dwa tygodnie do świąt a za oknem co widzę? Piękne słońce, pogoda na plusie i brak perspektyw na najbliższy śnieg. W moich wspomnieniach znajduje widok białej zimy, gdzie lepiło się bałwany, jeździło na tzw. Kuligach. Pamiętam, że mama zawsze na mnie krzyczała, gdy wracałam do domu, cała w śniegu, buty mokre, a na włosach sople lodu. Teraz jej krzyki rozumiem i za nimi tęsknie, ponieważ od tego była zima.

No właśnie …

Śniegu brak, a święta zbliżają się wielkimi krokami. Przyznam szczerze że jeszcze wczoraj nie czułam chęci magii świąt. Wczoraj nie, ale dziś? Tak.

W środę wieczorem przeszukiwałam sieć w poszukiwaniu ciekawych prezentów. Oczywiście musiałam zajrzeć do  działu książek, chociaż nie miałam w planach takiego zakupu, jednak coś mnie do zmiany swojej decyzji zmusiło. Co takiego? Instynkt? Ciekawość?

I w taki o to sposób ujrzałam bardzo ciekawą okładkę. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że sama posiadam takie skarpetki oraz kubek, a nawet dwa kubki w których pijam kawę po powrocie do domu. Co jeszcze mnie urzekło? Dobór kolorów, ciepło bijące z kładki oraz … pierniki, które de facto są na drugim planie okładki, jednakże odgrywają tutaj jakże ważną rolę.

Okładka nie jest połączona ze świętami, przynajmniej nie dla mnie. Nie znajdę na niej bombek, choinek czy prezentów, jednak od całości odbija się magia świąt. Czy to sprawka pierników? Możliwe.

Natalia Sońska – nie kojarzyłam tej autorki – i słusznie. Książka „Garść pierników, szczypta miłości” jest jej debiutem, nad czym ubolewam, ponieważ dalej pochłaniałabym jej pióro.

Oprócz okładki skusiło mnie jeszcze jedno, opis:
Rozgrzej się herbatą z miodem... czujesz, jak pachną pomarańcze i goździki?
Hanna to nowoczesna kobieta, która poświęca wszystko budowaniu kariery. Zraniona przed laty, postanawia, że już nigdy więcej się nie zakocha. Miłość to dla niej staromodny przeżytek, a relacje z mężczyznami opiera na przelotnych romansach. Do czasu.
Wiktor to człowiek sukcesu, który szturmem wdziera się w życie Hanki. Kobieta wkrótce przekonuje się, że jest nie tylko przystojny i czarujący, ale także troskliwy i opiekuńczy. Kiedy Hanka ulega rodzinnej atmosferze przy wspólnym wypiekaniu pierników, coraz trudniej jej poprzestać na niezobowiązującej relacji. Jakby tego było mało, popada w konflikt ze swoją przełożoną, której mąż jest jej dawnym ukochanym. Czy przeszłość stanie na drodze do szczęścia?
"Garść pierników, szczypta miłości" to doskonały przepis na zimową opowieść o poszukiwaniu szczęścia. Spróbujesz?

Ja spróbowałam!

Książkę czytałam od rana i skończyłam czytać o godzinie czwartej dziś w nocy. Miałam plany oczywiście skończyć rano i iść spać, jednak gdy zamykałam oczy nie mogłam przestać myśleć o historii Hanki. Jakże pokochałam jej postać.

Hanka jest bardzo realistyczna. Wszystkie detale którymi obdarzyła książkę jej autorka sprawia, że mamy świadomość bycia w życiu Hanki. Do tego dochodzi jej zwariowana przyjaciółka Kinga, niezwykle pozytywna osoba, która poświęciłaby w imię przyjaźni zapewne wszystko. Na deser dostajemy Wiktora, początkowo odbieranego jak gbura i wyniosłego biznesmena, jednakże moje serce topiło się wraz z kolejnymi kartkami, tak jak serce Hanki.

Chociaż przyznam szczerze, że początkowo nie wiedziałam co myśleć, ponieważ był Marek, który także miał w sobie to „coś”, a na deser dostałam Wiktora. Czasem moja irytacja sprawiała, że miałam ochotę rzucić książką o ścianę i wyjść. Jednak nie mogłam. Jeśli taki był cel autorki, to go w zupełności osiągnęła, jeśli nie … to cóż – wzbudziła moje emocje, a to podczas czytania jest najważniejsze.

Czytając dalsze losy Hanki miałam wrażenie że jesteśmy podobne. Jej styl, zachowanie, cięty język oraz wybuchowość przypominały czasem moją osobę, co też przywoływało zabawne wspomnienia.


Książkę pochłonęłam jednym tchem. Całość jest lekka, z humorem, dowcipem, z momentami wzruszenia oraz łez, łez szczęścia.  Powieść jest idealną propozycją dla czytelniczek, które szukają czegoś na „zimowe” wieczory, a których zakończenie obowiązkowo kończyć się musi happy endem.

Ocena: 8/10

Źródło opisu: http://czwartastrona.pl/
Źródło okładek: http://czwartastrona.pl/

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny post :D
    Miło się go czyta
    zpraszam do siebie zyyybra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę czytałam już w zeszłym roku, mam wrażenie, że została mocno przesłodzona i fabułę zapycha wiele nieistotnych zapychaczy, ale jest to debiut w miarę przyjemny. Chętnie sięgnę po inne książki autorki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się trochę skołowany, bo recenzja pisana raczej pod kogoś, kto książkę zna i w niektórych momentach będzie mógł porozumiewawczo "mrugnąć okiem". Trochę za mało rozrysowane tło powieści, brakuje mi również czegoś, co zachęciłoby mnie do sięgnięcia po książkę. Dlatego bardziej traktuję to jako "wrażenia z lektury" niż recenzję :) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń

Jeśli spodobał Ci się ten wpis zapraszam na stronę bloga na Facebooku i zachęcam do polubienia Fanpage'u. W ten sposób na bieżąco będziesz dostawać informacje o kolejnych ciekawych postach! Znajdziesz mnie również na Instagramie.